17 września 2017 roku w Kadzidle otwarto Skwer Pamięci Męczeństwa Kresowian. Wśród upamiętnionych kresowiaków jest ksiądz Jan Naumowicz (1902-1942), zamordowany w Nowych Święcianach.
Uroczystości poprzedziła sesja Rady Gminy Kadzidło, podczas której wójt Dariusz Łukaszewski oraz Vidmantas Blužas, starosta litewskiego Szczodrobowa (Sidabravas, r. radwiliski) podpisali porozumienie o współpracy. W obchodach udział wzięła m. in. bratanica ks. Jana Naumowicza – Irena Duchowska.
– Idea kadzidlańskiego Skweru jest bardzo prosta. To miejsce z założenia sakralne. Czternaście stacji Drogi Krzyżowej oznacza cierpienie i śmierć polskich Kresów. Śmierć najpodlejszą, w łagrach, w dołach śmierci, od strzału w tył głowy. Chrystus przed Poncjuszem Piłatem, to Chrystus umęczony, zdradzony, osamotniony, to Bóg, który wie, że musi umrzeć. Zdrój wody to symbol Ewangelii Żywej, naszej chrześcijańskiej nadziei, to przypomnienie chrztu, który zmywa grzechy i wprowadza nas do Bożego planu. Latarnie na Skwerze to symbol światła, które nie zna zmierzchu. Tę ważną przestrzeń domykają nazwy kresowych miast, rzek, zdarzeń, męczenników, nazwy miejsc zesłań i kaźni. Można tutaj odszukać Tadeusza Jasińskiego i Antosia Petrykiewicza, trzynastoletnich obrońców Grodna i Lwowa, czy też postaci księdzów Stanisława Wilkońskiego i Jana Naumowicza. Proszę przystanąć przy tylu innych kresowych nazwach: niech ożyją, na chwilę, w naszej kurpiowskiej wyobraźni – powiedział o powstałym Skwerze wójt gminy Kadzidło.
Uroczystą Mszę świętą w intencji Kresowian odprawił ks. Ryszard Kłosiński, proboszcz parafii Kadzidło, który podkreślił potrzebę wybaczenia, ale również pamiętania o tragicznym losie Kresowian. W nabożeństwie wzięli udział również żołnierze 8. Szczycieńskiego Batalionu Radiotechnicznego, dowodzonego przez płka Krzysztofa Lisa, płk Krzysztof Gemza, komendant Wojskowej Komisji Uzupełnień w Ostrołęce, harcerze, poczty sztandarowe, strażacy, Orkiestra Strażacka z Kadzidła pod dyrekcją kapelmistrza Stanisława Gawrycha, radni, sołtysi. Po uroczystej Mszy świętej zgromadzeni przeszli na pobliski Skwer Pamięci Męczeństwa Kresowian. Odegrano i odśpiewano hymn państwowy, pieśń reprezentacyjną Wojska Polskiego ? Pierwszą Brygadę. Żołnierze 8. Batalionu pełnili wartę honorową i oddali hołd Kresowianom salwą. Znicze zapalili i kwiaty złożyli przedstawiciele gminy Kadzidło oraz litewska delegacja ze Szczodrobowa z bratanicą księdza Jana Naumowicza. Mówcy zwracali szczególną uwagę na fundamentalną rolę pamięci historycznej w kształtowaniu wspólnoty państwowej.
Wśród upamiętnionych męczenników i synów Ziemi Kresowej jest ksiądz Jan Naumowicz (1902-1942) zamordowany w Nowych Święcianach. Ks. Jan Naumowicz urodził się 6 marca 1902 r. w zaścianku Słomianka w gminie Rudomino. Jego rodzicami byli Konstanty Naumowicz (1879-1960) i Emilia Borawska (1879-1933), córka Józefa Borawskiego. Rodzice księdza spoczywają na cmentarzu w Rukojniach. Na starym cmentarzu w Borejkowszczyźnie zachował się grób dziadków Pietroneli (1857-1905) i Józefa (1842-1911) z napisem Najmowicz. Mając 15 lat Janek zaczął chodzić do szkoły. W czasie I wojny światowej, już pod okupacją niemiecką, założono w pobliżu polską szkołę. W 1918 r. dzięki pomocy miejscowej nauczycielki i ks. proboszcza z Rudomina, udał się do Wilna. Tu uczył się najpierw w szkole miejskiej, prowadzonej przez siostry nazaretanki, a następnie w Gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta. Maturę uzyskał w 1924 r. w liceum przy Seminarium Duchownym, które było Niższym Seminarium. Dalej kontynuował naukę w Wyższym Seminarium Duchownym i na Wydziale Teologicznym USB. Pod kierunkiem ks. prof. Czesława Falkowskiego napisał pracę magisterską nt. „Nauka religii i nauka moralna w ustawodawstwie szkolnym Komisji Edukacji Narodowej”. W 1929 r. przyjął święcenia kapłańskie, pierwszą Mszę. św. odprawił w Rukojniach 5 maja.
Arcybiskup Romuald Jałbrzykowski skierował go do pracy w parafii Żołudek w charakterze wikariusza. W 1932 r. otrzymał nominację na rektora kościoła w Turmoncie. To miejscowość tuż przy granicy z Łotwą, wtedy szybko się rozwijająca z racji na przygraniczną stację kolejową. Wierni, w dużym stopniu kolejarze, pobudowali tu w 1928 r. drewniany kościół pw. Najświętszego Serca Jezusowego. Ks. Naumowicz pełnił tu obowiązki rektora kościoła, a także prefekta szkół. W 1938 r. arcybiskup skierował go do pracy w Nowych Święcianach w charakterze prefekta. Tu pracował w czasie II wojny światowej i zginął razem ze swym proboszczem i 24 parafianami.
Dzień 20 maja 1942 r. tragicznie zapisał się w dziejach mieszkańców powiatu święciańskiego. Tego dnia bowiem rozstrzelano tam bardzo wielu Polaków, w tym dwóch kapłanów z Nowych Święcian – proboszcza ks. Bolesława Bazewicza i ks. prefekta Jana Naumowicza. Była to zemsta niemiecko-litewska za napad sowieckiego oddziału Fiodora Markowa w dniu poprzednim na Niemców na szosie między Święcianami i Łyntupami (w pobliżu wsi Wygoda). Zginęło wówczas trzech Niemców, oficerów Wehrmachtu. Według Niemieckiego Biura Informacyjnego, w odwecie za to „rozstrzelano 400 sabotażystów i komunistów, przeważnie Polaków”. Rzeczywistość jednak była o wiele okrutniejsza. Według polskich obliczeń zginęło wówczas około 1200 Polaków. Tę okazję wykorzystały do swoich celów szowinistyczne kręgi litewskie, rządzące wówczas powiatem święciańskim i kolaborujące z Niemcami. Akcją odwetową kierował komendant litewskiej policji kryminalnej w Święcianach major Jonas Maciulevičius, który według wcześniej przygotowanej listy polskiej inteligencji i aktywnych działaczy polskich dokonał aresztowań i rozstrzeliwań. Zaangażowano do tego nie tylko siły policyjne. Była to eksterminacja ludności polskiej. W Starych Święcianach rozstrzelano na cmentarzu żydowskim 40 Polaków, w Nowych Święcianach – 26, w Łyntupach – 400, w Hoduciszkach – 40 i wielu w innych miejscowościach, w tym 150 więźniów z Łukiszek w Wilnie. Aresztowanych w Nowych Święcianach rozstrzelano przy drodze (około 2 km) prowadzącej do Starych Święcian. Księża Bazewicz i Naumowicz prawdopodobnie byli na wcześniej przygotowanej liście. Po wojnie ich ciała ekshumowano i złożono na cmentarzu katolickim wśród legionistów, którzy zginęli w 1920 r. Pochowano razem i postawiono wspólny pomnik. Ich mogiłą do dziś opiekują się miejscowi Polacy.
Ze wspomnień, które opowiedzieli Halina i Wojciech Naumowiczowie, mieszkający w Sopocie: Halina Naumowicz z domu Tomaszewicz miała dziadka Czesława Januszewskiego właściciela folwarku Grzyby odległego ok. 40 km od Święcian. Ks. Jan Naumowicz przyjaźnił się z Czesławem Januszewskim. Często przyjeżdżał na wspólne polowania. Czesław Januszewski razem z ks. Janem Naumowiczem byli zatrzymani jako zakładnicy i przebywali we wspólnym pomieszczeniu. Jak dowiedzieli się, że będą rozstrzelani, to ks. Jan Naumowicz poprosił obstawę, aby pozwolili mu pójść po insygnia księżowskie potrzebne do spowiedzi i komunii. Obstawa pozwoliła mu pójść po te insygnia. Przed pójściem Czesław Januszewski radził ks. Janowi Naumowiczowi, aby jak wyjdzie, już nie wracał. Jednak ks. Jan Naumowicz powiedział, że dał słowo, że powróci i wrócił. Czesław Januszewski powiedział, że on ucieknie. Udał, że bardzo potrzebuje pójść do ubikacji, pozwolono mu, przeczekał tam, wyłamał deskę i uciekał w kierunku lasu, zrobiło się zamieszanie, strzelano do niego, ale nie trafiono. Wyszedł z ukrycia dopiero po egzekucji. Z terenów Litwy wyjechał do Wrocławia i tam zmarł. O tym zdarzeniu opowiedział wnuczce Halince i Wojtkowi Naumowiczom.